Budowlanka lat 2000, przedstawiona w sposób bezpośredni, bez owijania w bawełnę, z dosadnym słownictwem, opowiadana z perspektywy chłopaka zaczynającego przygodę w budownictwie.
Budowlanka – dlaczego akurat tutaj zaczęło pracę dwóch chłopaków?
Więc każdy kto pyta, czemu robiliśmy w budowlance, skoro tam nie płacili, to powiem tak: gdzie nie poszlibyśmy pracować poza budowlanką, dostalibyśmy pieniądze po miesiącu pracy. Jak się nie miało dosłownie nic, to łapało się brzytwy, pierwszego lepszego wujka, który obiecał parę złotych zaliczki po kilku dniach pracy. Budowlanka lat dwutysięcznych, takie, kurwa czasy.
Głównymi bohaterami są narrator i jego przyjaciel Lejs. Bohaterowie łapią się każdego wujka, byleby zarobić coś na chleb. Są chętni by się uczyć, ale koniec końców zawsze im za coś z tygodniówki zostanie potrącone. Przypadki brygad są różne. Jedne nie wychodzą poza fundamenty, bo za wysoko (dla równowagi po alkoholu). Drudzy jak się zapalą do roboty, to nic ich nie powstrzyma. Jeszcze inni mają określone prace i innych nie ruszają, wystarczy poznać ich mocne strony i każdy robi swoje. Najczęściej jednak są to bezzębni fachowcy z zamiłowaniem do trunków, z paczką papierosów, którzy na budowlance zęby zjedli.
Od budowy, do budowy, od zaliczki do beki…
… zwłaszcza w poniedziałek, gdy połowa budowy jest na kacu, a druga połowa jest jeszcze pijana. Poniedziałki były najbardziej zwyrodniałymi dniami na budowie. No i piątki, bo w piątki często były rozliczenia, a jak rozliczenia, to i niezłe kłótnie czy nawet bójki.
Główni bohaterowie od wujka (czyli szefa) do wujka krążą między różnymi budowami i przypadkami albo przypałami. Czasem muszą czym prędzej uciekać, czasem nie rozumieją słów majstrów (może przez te zęby tudzież ich brak?) Często jednak milczą znosząc niesprawiedliwość lub sytuacje w których wkręca się w przypał innych. Inna sprawa, gdy jakaś afera wychodzi po czasie i wtedy też trzeba palić głupa, do końca! Jeśli szukacie książki pełnej różnych historii, z krótkimi rozdziałami i różnorodnymi bohaterami. Z bezpośrednim i pełnym emocji sposobem przekazu nie unikającego przekleństw ani tematów zboczonych czy też niesmacznych (a nawet obrzydliwych). To tutaj jest wszystko.
Po męsku o wszystkim! A jak! Język jest luzacki, naszpikowany tworami poprzekręcanych słów oraz różnorodnych ksyw bohaterów, których w historiach spotkać można niejednokrotnie. A o niektórych słuch ginie na zawsze… Bo budowlanka lat 2000, to na prawdę ciężki kawałek chleba i wiele historii do opowiedzenia, głównie patologicznych jak sam tytuł wskazuje. Ale można przy tym dobrze się bawić lub przecierać oczy ze zdumienia, albo zaciskać pięści na rażącą niesprawiedliwość. Zależy jaki kto ma poziom wrażliwości i absurdu… ale za to jest zabawnie, dosadnie, barwnie (ze względu na kolorowe trunki i różnorodne opowieści) i każdy znajdzie jakiś smaczek dla siebie. A to samo życie, a nie bajka, więc tematy są różnorodne.
… beka musiała być. I coś w tym było na rzeczy, bo w końcu czy chcielibyście mieszkać w domu postawionym przez bandę smutasów, czy raczej gości, którzy mimo wszystko, mimo tego całego budowlanego bajzlu, podchodzą do pracy na wesoło?
Za egzemplarz do recenzji, dziękujemy autorowi !
Jeżeli czytałyście/czytaliście już tę książkę, proszę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami. Jeżeli jeszcze nie miałyście/mieliście okazji zapoznać się z jej treścią,
może moja opinia Was do tego skłoni. Możecie równie z przejrzeć inne opisane przez nas pozycje książkowe.
- tytuł: Budowlanka czyli patologie polskiego budownictwa
- autor: Tomasz Markun
- data wydania: 30 sierpień 2021
- wydawnictwo: Wydawnictwo Ugly True Media
- ilość stron: 220
- ocena: 7/10