Każda opowieść jest drogą. I podobnie jak na wszystkich drogach trafiają się na niej dziury, wyboje, zdarzają się objazdy i mają miejsce niespodziewane spotkania. Ta historia rozegrała się w 1975 roku, w małej górskiej mieścinie, o której na pewno nigdy nie słyszeliście – Mistletoe w Utah.
NOEL
Jeżeli na półce pojawia się kolejna zimowo-świateczna historia z serii Noel, to zaczynam myśleć o świętach by były magiczne i miały to coś ja te kolejne historie. Autor za każdym razem przypomina co w życiu jest najważniejsze a pomimo wielu przeciwności losu jego bohaterowie zawsze to znajdują. W zaśnieżonej Ameryce, w małej mieścinie o której okoliczni mieszkańcy większych miast zapominają rozgrywa się kolejna historia, dwojga bohaterów, których doświadczył los.
Bohaterowie
Elle to samotna matka, pracując jako kelnerka. Żyje z synem w małym miasteczku, próbując związać koniec z końcem. Jej syn to kilkulatek przypominający ojca żołnierza. Głównie kolorem skory. Jest to jedyny czarnoskóry chłopiec w okolicy. Największym wydatkiem dla tej dwójki jest reperowanie ich samochodu, który co jakiś czas generuje kolejne rachunki. Właśnie u mechanika kobieta poznaje Williama. Żołnierza który wrócił z wojny w Wietnamie. Co się stało, że dotarł do tego zapomnianego małego miasteczka ? Czy da sobie radę z koszmarami przeszłości jeńca wojennego ?
Jeńcy dostają również dodatek, 65 dolarów miesięcznie za bezpośrednie zagrożenie życia. Zarobiłem dodatkowe dwa dolary na dzień za narażanie życia na większe niebezpieczeństwo.
Nietolerancja i krzywda….
Jednak muszę zaznaczyć, że ta opowieść jest gorzko słodka jak życie. To historia o tolerancji i o tym jak trudno wytłumaczyć dziecku dlaczego nieznajomi odnoszą się do innych jedynie przez pryzmat koloru skóry.
O żołnierzach walczących z narażeniem życia w imię nie swojej wojny. O tym jak trudno im wrócić do normalności po tym co przeżyli i jak ciężko zapomnieć o kompaniach z frontu którzy nie wrócili.
Seria Noel
Łączy zimowy i świąteczny klimat miejscowości w Ameryce oraz ciężki bagaż doświadczeń głównych bohaterów, oraz ich przeszłość, która jest kluczem do przyszłości. Jednak są to niezależne historie.
W układzie książki podzielonej na rozdziały, przy każdym jego początku znajdziemy jedno zdanie z dziennika głównego bohatera. Trochę jak złota myśl, cytat czy wspomnienie. Autor w swoich historiach stawia nam na drodze bohaterów po przejściach. Takich, którzy mieli trudne dzieciństwo i trudne relacje z bliskimi. Po tych, którzy samodzielnie musieli radzić sobie w dorosłości. Zawsze jednak na ich drodze znajdują się ludzie z otwartym sercem i skorzy do pomocy. A sama historia niejednokrotnie daje nam cenne rady i przypomina co w życiu jest najważniejsze.
Słowo Noel pochodzi z łaciny i oznacza „narodzić się”. Tutaj nic nie jest przypadkowe a naznaczone magią świąt. Bohaterowie szukają drogi do wybaczenia lub dostania kolejnej szansy w ten magiczny czas. Jeżeli lubicie historie nie łatwe, życiowe, z iskierką nadziei na lepsze jutro, to polecam usiąść wygodnie w szary jesienny wieczór i poznać bohaterów historii z serii o NOEL. Z pewnością w każdej z nich znajdziecie dobre słowo dla siebie, mimo różnorodności zdarzeń.
-Wierzysz w duchowe prawo restytucji ? – zapytałam. Pocałował mnie w czoło.
– A co to takiego ?
-Wiara, że wszystko co stracimy w tym życiu, odzyskamy w następnym -odpadłam. Zastanowił się.
-Sam nie wiem. -przytulił mnie mocniej. -Ale o stracie jedno wiem na pewno.
-To znaczy ?
-Niezależnie od tego, czy coś stracimy, czy nie, dobrze, ze to w ogóle mieliśmy.
Jeżeli czytałyście/czytaliście już tę książkę, proszę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami. Jeżeli jeszcze nie miałyście/mieliście okazji zapoznać się z jej treścią,
może moja opinia Was do tego skłoni.
- Tytuł: Ulica Noel
- autor: Richard Paul Evans
- data wydania: 10 listopada 2021
- wydawnictwo: Znak Literanova
- ilość stron: 304
- ocena: 7/10