
Strona AUTORKI
Kiedyś na wsiach żyło się w kuchni, ale prawie każda chałupa miała specjalny pokój – przystrojony, wypiękniony, ozdobiony czym się dało. Był tam nawet dywan, co prawda zrolowany i stojący w kącie, ale był, i łoże w koronkach, i stół z haftowanym obrusem… Pokój był tylko na pokaz. Tak jak te dziwne święta. Początkowo zachwycały, bo spełniały wszelkie wymogi reklamy. Było wszystko: choinki, mikołaje, sanie i renifery oraz śnieg i świąteczna muzyczka. Teraz wszystkim już to wychodziło bokiem. Jingle Bells doprowadzało do szału, gwiazdy betlejemskie sypały zwiędłymi liśćmi, plastikowe stroiki denerwowały, wszystko było aż nazbyt świąteczne.
Zapraszam was do świątecznej historii, w zimowym nastroju, z humorem, kryminałem i Zmorem w młynie.
Poznajcie Zuzannę, młodą dziewczynę, której ciotka Malwina co rusz wpada w kłopoty. Właściwie w sidła miłości internetowej!
Pomyślicie jak to? A tak, kobieta pragnąca miłości szukała jej w internecie i niestety jakoś tak się zawsze składało, że najpierw przepadały jej pieniądze, a potem żołnierz, lekarz, w każdym razie wybranek jej serca. Na wieść o tym, że ciotka sprzedaje dom i wyprowadza się do swojej nowej miłości, Zuzanna musiała powziąć poważne kroki, bo co będzie, gdy ciotka Malwina zostanie tylko ze złamanym sercem i bez grosza przy duszy?! Doprowadzi to do tego, że rodzina będzie musiała jej pomoc. Czyli rodzina Zuzanny, więc aby temu zapobiec postanawia odszukać domniemanego oszusta, znaleźć go i sprawdzić na własne oczy kim tak na prawdę jest. Bo w internecie każdy może być kim tylko zechce.
Miłość internetowa jest mrzonką, ale czasami się zdarza. Rzadko, a nawet bardzo rzadko, lecz podobno się zdarza. Tu trzeba podkreślić „podobno”, bo Zuzanna takich przypadków nie znała, ale w internecie było o nich głośno. To prawda, że czasami na forach związanych ze zbrodnią i z oszustwem, ale przecież nie tylko. Miłość do kogoś, z kim się nawet nie rozmawiało, też bywa możliwa. Najczęściej, co prawda, zdarza się to nastolatkom zakochanym w piosenkarzach z plakatów, lecz życie bywa nieodgadnione. Okrutne też, ale to się okazuje dopiero potem.
Zmorzyn wioska Zmora.
Zuzanna wyjeżdża na misję ze swoim przyjacielem, TYLKO przyjacielem do wioski Zmorzyn. Czyli wioski Zmora. Zmor ten mieszka w młynie i odgrywa ważną rolę w życiu mieszkańców wioski, przynajmniej dla niektórych mieszkańców, głównie tych wierzących w Zmory oczywiście.
W Zmorzynie jest ośrodek z małymi domkami, w lecie wiadomo letniskowe, ale w zimie z ozdobami i naśnieżaniem zamieniają się w magicznie świąteczną scenerię. I tam trafiają młodzi z planem spędzenia świąt z dala od rodziny… co jednak nie do końca się udaje….
Zmor pilnuje wioski, a jak ktoś go obrazi, to na wioskę spadnie wielkie nieszczęście. I tyle. No, rozumiecie, Zmorzyn znaczy po prostu „należący do zmora”. Cała wieś do niego należy. Wszyscy to wiedzą. – Należy do zmora, nie do zmory? – upewnił się Dominik. – Nie, zmor jest facetem. To bardzo potężny zmor. Wioska kwitnie, kiedy on o nią dba. – Ja słyszałem, że to z powodu sołtysa.
Do ośrodka przyjechali również inni goście. Między innymi Marlena pisarka, z całą swoją świtą. Świta czyli najbliżsi pracownicy, oraz mąż i siostra. Co myślicie o spędzeniu świątecznego czasu ze swoim pracodawcą?
Takie właśnie mieli myśli pracownicy, którzy jednak z braku odwagi by się przeciwstawić i z obawy przed utratą dobrze płatnej pracy znaleźli się w tym malowniczym zakątku.
Sam pomysł wyjazdu integracyjnego w okresie świątecznym – wyjazdu całkowicie służbowego, odrywającego ludzi od rodzin w ten magiczny i przecież rodzinny czas – zrodził się w jej głowie z nudów. Nie miała ochoty siedzieć w domu z mężem i wgapiać się w telewizor, nie miała ochoty gotować, kombinować, sprzątać ani ubierać durnej choinki. Miała ochotę się rozerwać. Wyjazd sam w sobie był pomysłem genialnym, ale ona nie umiała obyć się bez swojej świty, to byłoby do niczego, potrzebowała ich wszystkich. Zresztą płaciła im, i to dobrze, więc uważała, że ma prawo wymagać. I wymagała.
Ośrodek gości również Lucjana, Lenę i Cecylię. Ci państwo zostawili luksusowy ośrodek SPOKOJNEJ (właściwie nudnej) starości i przyjechali by pomóc Zuzannie w poszukiwaniach oszusta. Żądni przygody staruszkowie po egzystencji w domu opieki z pielęgniarkami, kucharkami i czym dusza zapragnie, w którym mieli wszystko oprócz wrażeń trafili w noc wigilijną na zabójstwo.
KRÓLOWA ŚNIEGU NIE ŻYJE
Jak kryminał to musi być i trup. Świąteczne okoliczności śmierci nie sprzyjają magicznej atmosferze, raczej upiornej i makabrycznej. Goście ośrodka dowiadują się o śmierci pisarki poprzez krzyk jej sekretarki. Wszyscy byli w jednym pokoju więc panika, niedowierzanie i jedno wyjście bardzo utrudniało wszystkim dostanie się do miejsca makabry. W związku z tym, że wszyscy byli w jednym miejscu, to każdy był podejrzany. Ale jak to często bywa w całym tym zamieszaniu jakim jest nagłe i niespodziewane zabójstwo, nikt nic dziwnego nie zauważył. Nikt nic nie słyszał. Oprócz jęków, które później roznosiły się po okolicy oraz dziwnych stukotów i odgłosów niewiadomego pochodzenia.

Najgorzej dla policji jest wtedy, gdy nikt ofiary specjalnie nie lubił. Bo wtedy właściwie podejrzani są wszyscy. Nawet Ci, którzy jej nie znali – bo przecież mieli możliwość. Tak jest i tym razem. Zmarła bowiem narobiła sobie wielu wrogów (właściwie była w trakcie zdobywania nowych – może brzmi dziwnie ale gdy przeczytacie – zrozumiecie). Właściwie trudno byłoby wskazać osobę, która ją kochała. Nawet po jej śmierci, a właściwie szczególnie wtedy.
Zamęt w tej historii odgrywa ważną rolę. Do tego Zmor, któremu można wszelkie niewyjaśnione zjawiska przypisać. Przecież od tego są duchy by robić zamieszanie i nastrój. I co rusz odkrywamy nowe fakty. Albo ktoś coś sobie przypomina, lub wychodzi na jaw to, co chciał ukryć. I tak prawie do sylwestra, przyjezdni biegają po ośrodku, uciekają i zbierają nowe fakty. A okoliczni mieszkańcy chcąc nie chcąc, biorą udział w tej całej historii. Dlatego bohaterów przybywa, a większość z nich jest nietypowa. I wcale nie mówię tu o staruszkach mających dziwne nawyki, czy też sposób na życie…ale cóż, każdy z nas jest na swój sposób “wyjątkowy”!
Święta, miłość i tajemnice.
Historia zawiera wiele uwag dotyczących obserwacji życia. Uwagi i refleksje dotyczą młodych jak i starszych. Tych zakochanych, sławnych z instagrama czy nawet pisarzy. Nie omija ludzi zakręconych (by nie pisać) nawiedzonych na tematy nadprzyrodzone jak zjawy, duchy czy zmory. A cała ta prawda życiowa przykryta ironią i posypana humorem bardziej trafia niż powiedziana prosto w oczy. Na temat świąt, starości, naszych zachowań, czy może nawet pozy wyłącznie na pokaz. Życia w sferze internetowej i mówienie o poglądach, które pasują do grona znajomych ukrywając to, co na prawdę myślimy. A tu coś o staruszkach, którzy w tej historii żyją pełnią życia. W końcu tropią zabójcę!
-Tutaj ludzie się znają, babka to pewnie wszystkich w małym paluszku ma? – Lenka postanowiła trochę babce wjechać na ambit, ale się przeliczyła.
– W małym paluszku? A po jaką cholerę w paluszku? Kiedy ja to wszystkich w dupie mam! – zarechotała kobieta i wprawiła ich w osłupienie.
Wszyscy wierzą, że staruszki są biedne, małe i słabowite oraz oczywiście bezbronne, ale to bajki i pobożne życzenia. Staruszki bywają potworne, a nawet przerażające, ale nikt nie chce się przyznać do tego, że przeraża go staruszka! To był- by wstyd! Zwyzywała cię staruszka? Pobiła? Napadła z siekierą i co? Przecież nikt tego nie ogłosi na Facebooku, bo ludzie by go wyśmiali.
Staruszki są miłe. Koniec kropka, są i już.
A ty którą historię autorki czytałeś?

Dziękujemy za możliwość objęcia patronatem tej komedii kryminalnej okraszonej śniegiem, ubranej w kolorowe światełka, w której nastrój jest przejmujący i mrożący krew w żyłach ale ciągle w tle do tego lecą kolędy. Mieszanka wybuchowa, która do ostatnich stron ukrywa całą prawdę i nawet nie pozwoli się domyśleć ani strony wcześniej! Przy tym zaciekawia, rozśmiesza i rozbraja szczerością na niektóre tematy, o których może i myślimy podobnie, ale nie mówimy na głos. Tylko pamiętajcie, jeżeli boicie się Zmora, to nawet nie zaglądajcie do tej książki. Ale do innych już możecie 🙂
- Tytuł: Królowa śniegu nie żyje
- autor: Iwona Banach
- data wydania: 13 października 2021
- wydawnictwo: Dragon
- ilość stron: 352
- ocena: 8/10
Ależ piękne to zdjęcie, a recenzja smakowita !
Dziękujemy za dobre słowo 😘
Recenzja bardzo zachęcająca. Niestety, żadnej książki z tego foto nie czytałam.
Opis chyba mnie skusi do przeczytania