Nie mógł się tylko zdecydować, który zestaw kobiet był najgorszy. Niezamężne damy były śmiertelnie nudne, matki denerwująco ambitne, a siostry – no cóż, siostry były tak chętne, że zaczął się zastanawiać, czy nie trafił do burdelu.
Kilka słów, tytułem wprowadzenia …
Styczeń upływa mi w towarzystwie książek z tłem historycznym. W niektórych z nich jest bardzo mocno osadzony wątek historyczny, w innych tylko zasygnalizowany. A jak to jest z książką “Bridgetonowie. Mój książę” Julii Quinn, którą zaklasyfikowano do romansu historycznego? Otóż, gdyby nie fakt, że każdy rozdział rozpoczyna się artykułem z prasy plotkarskiej opatrzony datą i bohaterowie wywodzący się się z rodów szlacheckich, to odniesień do wydarzeń historycznych nie znalazłam tu za wiele.
Czy konwenanse nadal obowiązują?
Pojedynek, pojedynek, pojedynek. Czy jest coś bardziej ekscytującego, bardziej romantycznego … lub też bardziej idiotycznego?
Autorka wskazuje czas akcji na lata 1813 – 1817, a miejsce wydarzeń Londyn. Zaprasza ona czytelnika do świata niedostępnego dla większości ludzi, którzy żyli w tamtym czasie.
Czytając powieść byłam bardzo ciekawa jakie wtedy panowały zwyczaje, jakim zasadom hołdowano przy wyborze przyszłego małżonka. I wiecie co? Bardzo współczułam młodym kobietom, które żyły w tamtym okresie. One nie miały nic do powiedzenia. Miały tylko ładnie wyglądać i potulnie zgadzać się na wszystko, co zaproponują im rodzice. Najważniejsze by kandydat na męża był bogaty i miał odpowiednie koneksje. Panny uczestniczyły w balach, podczas których miały za zadanie złowić przyszłego męża. Wiadomo, że rozmowa mogła odbywać się tylko przy świadkach, a wszelkie odstępstwa od tego uznawane były za utratę reputacji młodej kobiety. Jedyne chwile sam na sam młodzi mogli spędzić w trakcie tańca, ale i to nie za długo mogło trwać .
No cóż, wytyczono jasne reguły co przystoi, a co nie przystoi pannom na wydaniu. Każda dłuższa rozmowa z potencjalnym kandydatem na męża była traktowana przez otoczenie jako zainteresowanie ze strony kawalera i rychły ślub. Rozmowy były mocno egzaltowane, które nie pokazywały prawdziwego charakteru panien i młodzieńców.
Czy uwiodła mnie powieść?
Jest to trudne pytanie. Z początku myślałam, że to będzie książka o podbojach miłosnych książąt, hrabiów i całej reszty tego towarzystwa. Kilkadziesiąt stron tak naprawdę o niczym. Miałam wrażenie, że nic się nie dzieje. Trochę podchodów miłosnych, intryg i kłamstw. Nie powiem, czytało się lekko, łatwo i przyjemnie, ale zabrakło mi tego czegoś co podniosłoby moje zainteresowanie. I na szczęście doczekałam się. W końcu Simon i Dafne zaczęli ze sobą rozmawiać jak ludzie. Co czują, czego pragną, o czym marzą. Drobnymi krokami zaczynali zdobywać wzajemne zaufanie i miłość. Nie było to łatwe, ponieważ Simon żył w poczuciu winy, że nie spełnił oczekiwań ojca. Brzmię nieszczęśliwego dzieciństwa tak go przytłoczyło, że nie potrafił odciąć się od przeszłości i zacząć żyć tylko dla siebie.
Bardzo podobały mi się wstawki z gazety plotkarskiej, które dodawały smaczku czytanej historii, a zarazem wprowadzały w wydarzenia w każdym rozdziale. Stanowiły wpis z pamiętnika opatrzonego konkretną datą. A i dzisiaj przeciętni obywatele są zainteresowani co słychać w wyższych sferach, w których żyją książęta i ich rodziny, a prasa plotkarska ma się całkiem dobrze.
Podsumowanie
Autorka pokazała w powieści, że złe doświadczenia z dzieciństwa mają ogromnym wpływ na nasze dorosłe życie niezależnie od czasów, w których przyszło nam żyć. Dążenie do perfekcji by zadowolić rodziców nie zawsze wyjdzie nam na zdrowie. Poruszyła także problem dzieci, które nie potrafią nauczyć się mówić w przyjętym czasie. Jakie jest to ogromne obciążenie psychiczne dla dzieci i rodziców. Ile potrzeba pracy, cierpliwości i miłości, by dziecko nauczyło się mówić i czuło się w pełni wartościowe. Jednak nie zawsze się to udaje mimo poświęconego czasu i pracy. Niekiedy z jakiejś przyczyny dziecko nie będzie mówić.
“Bridgertonowie. Mój książę” z pewnością nie jest książką dla każdego. Nie znajdziecie w niej skomplikowanych losów bohaterów, ani zwrotów akcji, które przyprawią was o szybsze bicie serca. Nie ma też huśtawki emocjonalnej, która często towarzyszy powieściom obyczajowym. Za to otrzymacie historię, która zabierze was do świata wyższych sfer. Przekonacie się jak mało wiedziały młode kobiety o pożyciu małżeńskim. Matki nie umiały im przekazać informacji o tajemnicach alkowy. To mąż je uczył i uświadamiał. Należało mieć tylko nadzieję, że kobieta trafi na odpowiedniego partnera, który pokaże jej czym jest miłość i cała jej otoczka. Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Ot na jeden wieczór, ale długo nie pozostanie w waszej pamięci.
Dziękuję Wydawnictwu Zysk s-ka za możliwość przeczytania książki.
Jeżeli czytałyście/czytaliście już tę książkę,
proszę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami.
Jeżeli jeszcze nie miałyście/mieliście okazji zapoznać się z jej treścią,
może moja opinia Was do tego skłoni.
- Tytuł: Bridgertonowie. Mój książę
- autor: Julia Quinn
- data wznowienia: 8 stycznia 2021
- data 1 wydania polskiego: 1 grudnia 2000
- wydawnictwo: Zysk i s-ka
- ilość stron: 480
- ocena: 6/10
Miałam w planach ją przeczytać i obejrzeć serial, ale chyba ograniczę się tylko do serialu, przynajmniej nie będę miała wrażenia straty czasu.
Bardzo lubię romanse historyczne. Mój książę wyróżnia się na tle innych tylko potęguje ciekawość i jeszcze do tego serial. Z chęcią przeczytam i oblejże.
Trochę odeszłam od romansów historycznych. Kiedyś je uwielbiałam. Tej serii nie znam.
Właśnie, dzieci przeważnie wychowywała niania, bo mama i tata ciągle organizowali przyjęcia lub jeździli w odwiedziny.
Co do tej nocy poślubnej to wesoło kobiety nie miały. Ale uwielbiam takie historyczne romanse. Tę książkę mam na liście.