Życie to nie wyścig, w którym gonimy
idealną wizję samych siebie.
To również wpadki, błędy i drobne pomyłki.
Warto pamiętać o jednym:
nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić.
Nadmiar doskonałości również.
Tym razem chcę Wam zaproponować “Awarię małżeńską” N. Sochy, M. Witkiewicz. A z racji tego, iż dzisiaj jest Dzień Matki uważam, że ta pozycja świetnie nadaje się, aby z boku spojrzeć na swoją rodzinę oraz rolę jaką pełnimy w niej my – Matki, nasi współmałżonkowie oraz dzieci.
Nieoczekiwany zbieg okoliczności powoduje, że Ewelina i Justyna ulegają wypadkowi jadąc autobusem. Kobiety, na barkach których spoczywa cała logistyka życia domowego. Każda z nich ma dwoje dzieci i małżonka, który nie ma bladego pojęcia. Ów wypadek powoduje, że dziewczyny zostają umieszczone w szpitalu a stery w domu przejmują ich mężowie.
Czy zdadzą oni egzamin z prowadzenia domu i opieki nad swoimi latoroślami?
Bycie idealnym było jak
zastawianie sideł na samego siebie.
(…) ludzie perfekcyjni tylko na pierwszy rzut oka
wydają się być partnerami, o których marzymy.
Tyle że z czasem ich doskonałość
staje się ich największą wadą.
“Awaria małżeńska” to świetne studium życia przeciętnej Polki. Mogę wręcz powiedzieć Matki Polki, która tylko i wyłącznie sama jest w stanie idealnie posprzątać, ugotować, zająć się dziećmi i szeregiem innych dodatkowych czynności domowych, łącząc to z pracą zawodową. Matka Polka – chodzący ideał matki, żony, kochanki i pracownicy. Tylko się pytam za jaką cenę? Ja sama – Zosia samosia, która pada ze zmęczenia na nos, gdera że nikt w domu jej nie pomaga, a gdy tą pomoc otrzymuje od męża i dzieci, to i tak uważa, że tylko ona może zrobić to dokładniej, lepiej szybciej. Więc domownicy odpuszczają, skoro i tak usłyszą, że nie potrafią niczego zrobić dobrze. Brzmi znajomo? Cieszę się, że autorki w sposób satyryczny uwypukliły problem podziału ról w naszych domach. Co prawda panowie są przedstawieni jako osoby, które potrafią tylko pracować na utrzymanie domu, ale już w tymże domu nie potrafią zrobić nic. Tylko czyja to zasługa? No właśnie nas kobiet, które chcą być idealne i niezastąpione a z mężczyzn powoli robią nieporadne istoty.
Czytając historię Sebastiana i Mateusza, nie jednokrotnie śmiałam się z ich nieporadności. Jednakże panowie pomimo początkowych wpadek udowodnili, że wystarczy trochę chęci i sami są też w stanie zapanować na życiem domowym nie gorzej niż ich żony. Robią wiele rzeczy inaczej, ale czy to znaczy, że źle? Nie ma jednej recepty jak należy wykonać daną czynność. A jeżeli, my matki pozwolimy naszym dzieciom na samodzielność, to się szybko okaże, że i one potrafią sobie poradzić z pracami domowymi. Naprawdę nie jesteśmy niezastąpione. Nie musimy matkować mężowi i dzieciom na każdym kroku, a przy każdej nadarzającej się okazji im wypominać, jak ciężkie mamy życie i zero wdzięczności z ich strony.
Lektura “Awarii małżeńskiej” skłania do refleksji nad własnym małżeństwem, czy nasza postawa wobec najbliższych nie przypomina nam postawy Justyny i Eweliny? Z pewnością w naszym otoczeniu znajdziemy kobiety, które za wszelką cenę chcą być idealnymi matki i żonami, ale czy one są szczęśliwe? Czy nie narzekają, że wszystko muszą robić same i nawet nie mają czasu aby przeczytać książkę. Ja znam takie osoby i nie zamieniłabym się z nimi. Wolę być nieidealna, ale nie zadręczać siebie i rodziny perfekcjonizmem i mieć czas na własne przyjemności.
Największą pułapką dla ludzi,
którym ciągle brakuje czasu
jest jego … zbyt skrupulatne planowanie.
Czas to nie tort,
który można podzielić
na określoną liczbę kawałków.
Książkę polecam każdemu, kto chce w krzywym zwierciadle spojrzeć na relacje damsko – męskie w swoim związku. Zabawne dialogi spowodują salwy niekontrolowanego śmiechu. Lektura pomimo swojej lekkości zmusza do refleksji nad własnym życiem.
Książka bierze udział w wyzwaniach czytelniczych
tytuł: Awaria małżeńska
autor: Socha Natasza, Witkiewicz Magdalena
wydawnictwo: Filia
data wydania: 20 stycznia 2016
ilość stron: 376
ocena: 8/10